2014-08-15

Rozdział VIII

 Napastnik zniknął tak samo niespodziewanie, jak się pojawił. Hermiona rozejrzała się po pokoju. Był słabo oświetlony, jednak mogła zobaczyć nad sobą zarys ludzkiej sylwetki. Przez mocne uderzenie nie mogła zebrać myśli, jednak z tym człowiekiem było coś nie tak. Pomimo zamroczenie, jej umysł pojął, że powinna krzyczeć ze strachu. Tak też zrobiła. Wrzasnęła najgłośniej jak tylko mogła, a gdy krzyk nieco ją ocucił, jej głos jeszcze bardziej przybrał na sile, stał się płaczliwszy i urywany.
-Tato...- szepnęła, w przerwie między krzykiem a szlochaniem.
Wisiał. Jego oczy były nadal szeroko otwarte, tak samo jak usta. Jego luźno opuszczone palce u stóp lekko dotykały podłogi. Ktokolwiek go powiesił, wiedział, jak torturować ludzi.
Hermiona poczuła żółć podchodzącą jej do gardła. Nie mając siły na powstrzymanie się, zwymiotowała. Nie udało jej się zachować przytomności. I nie obchodziło jej, czy umrze.

***

Zmienił zdanie. Mimo, że zawsze zachowywała się tak w stosunku do niego, teraz było inaczej. Była zdenerwowana, ale nie z jego powodu. I to nadzwyczaj go zadziwiło.
Zły na siebie i na swoją ciekawość rzucił czar namierzający na mapę, którą nabył w mugolskim sklepie za mugolskie pieniądze (był z siebie niesamowicie dumny z tego powodu). Kiedy fioletowa kropka oznaczająca Granger pojawiła się na ulicy O'Riordan 64, Draco szybko aportował się tam.
Już przy wejściu dało się poczuć dziwny, odpychający zapach. Malfoy dobrze pamiętał go z sali tortur, gdzie jego ojciec często prowadził go, gdy był niegrzeczny.  Śmierć, pomyślał. Nie ośmielił się jednak wypowiedzieć swoich myśli.
-Lumos-szepnął.
Nacisnął klamkę. Ostatnio ludzie rzadko zamykają drzwi, stwierdził humorystycznie pomimo grobowej atmosfery. Gdy wszedł do środka, śmierć stała się niemal namacalna.
Wiedziony przeczuciem wspiął się po schodach wiodących na górę, gdzie odór nie pozwolił mu już zatrzymać jedzenia w żołądku.
Podszedł do jedynego otwartego pokoju. od korytarza nie oddzielały go żadne drzwi. Gdy tylko przekroczył próg, jego wzrok padł na postać wiszącą na żyrandolu. Spodziewał się tego, mimo wszystko widok ten nie należał do jego ulubionych. Potem jego wzrok zarejestrował krwawy napis "POLICZYMY SIĘ PÓŹNIEJ" wymalowany na podłodze. Nie chciał wiedzieć, skąd wzięła się ta krew.
Dopiero, gdy rozejrzał się po pokoju, ujrzał kulącą się przy ścianie drobną dziewczynę. Podszedł do niej.
- Granger?- zapytał. Nie zareagowała w żaden sposób.- Granger.- powtórzył. Nawet nie drgnęła.
Draco kucnął i podniósł jej wtuloną w kolana głowę. Jej oczy były zamknięte. Jakimś cudem udało jej się utrzymać taką pozycję pomimo utraty przytomności, pomyślał.
Postanowił jej nie budzić. Nie chciał, żeby zaczęła płakać, albo- co gorsza, mówić. W tej chwili nie chciał słyszeć jej bardziej niż zwykle. Niech leży tu sobie, a on przeszuka mieszkanie.
Większość pokoi wyglądała zwyczajnie, jednak gdy wszedł do kuchni zauważył zarys kobiety opartej o szafkę. Wiedział, że nie może być żywa; śmierciożerca nie zostawiłby po sobie świadka.
Mimo, że nie wyczuwał w domu żadnego śmierciożercy, nerwowo rozejrzał się dookoła, po czym podszedł do kobiety. Chwycił ją za ramiona i obrócił twarzą do siebie. Jej głowa opadła do tyłu. Draconowi zrobiło się niedobrze. Jej twarz był poorana milionami głębokich cięć, a z klatki piersiowej ziała krwawa dziura.
Ślizgon odepchnął od siebie ciało i odwrócił się do niego tyłem. Jednym, ostrym ruchem różdżki wyczarował trumnę, drugim przeniósł do niej kobietę i zamknął wieko. Potem, starając się ignorować okropny smak w ustach, przemaszerował sztywno do pokoju, w którym znajdował się mężczyzna i uczynił to samo.
Z pomocą magii zaniósł trumny do małego, zielonego ogródka i wykopał dół, w którym miały spocząć ciała zmarłych.
Już po chwili grób był zakopany, a Malfoy gotowy do teleportacji. Nagle przypomniał sobie jednak o pewnej Gryfonce skulonej gdzieś na pierwszym piętrze. Nie chciało mu się po nią iść- kiedy się obudzi, będzie strasznie ględzić. Ale może to będzie mój pierwszy krok do zmiany, którą już od tak dawna planuję?
Wszedł z powrotem do domu.
***
Hermiona obudziła się ze snu i niemal od razu przypomniała sobie wydarzenia z O'Riordan 64. Otworzyła oczy i jej umysł zarejestrował, że już nie była w tamtym domu. Znajdowała się teraz w pokoju z błękitnymi ścianami i jasnymi, starodawnymi meblami. Spróbowała podnieść głowę, jednak ta bolała ją zbyt mocno.
Z chwilą, w której ponownie opadła na poduszkę, Gryfonka zasnęła.
***
Siedział przy niej cały czas, chociaż nie wiedział, dlaczego. Gdy następnym razem się obudzi, powie jej, że ma się wynosić. Dlatego też kiedy tylko znowu otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej, natychmiast podszedł do niej. Kiedy zobaczyła go, jej oczy otworzyły się szerzej, ale nic nie powiedziała.
-Czy czujesz się na tyle dobrze, żeby stąd pójść?-zapytał. Przytaknęła.- Więc się pośpiesz- rzucił, na co ona jedynie spojrzała na niego trochę gniewnie i pokiwała głową. Było coś dziwnego w jej zachowaniu. Pojedynczym, szybkim ruchem odkryła się i wyskoczyła z łóżka. Zmieniła swoje pomięte, brudne obranie na inne, wyczarowała grubego, suchego naleśnika, którego ugryzła ze smakiem, po czym zaczęła iść szybkim krokiem w stronę wyjścia z pokoju.
- Nie podziękujesz mi?- zawołał za nią Draco. Hermiona zjawiła się tuż przed nim z cichym trzaskiem, świadczącym o teleportacji. Milczała.
- Czemu nic nie mówisz?- zapytał, zirytowany. Miał nadzieję choćby na jakąś docinkę, a ona akurat dzisiaj musiała się obrazić.
Wolałabym, żebyś mnie tam zostawił, rozbrzmiał znajomy głos w jego głowie.
- Wtedy mogłabyś umrzeć.- stwierdził.
Chyba właśnie tego życzyliby sobie twoi kumple, śmierciożercy, usłyszał.
Potem zniknęła.

***
Hej, przepraszam, że tak długo. Musiałam jednak przestudiować moje wszystkie notki i notatki dotyczące tego bloga, żeby znowu się w niego wczuć i przypomnieć sobie wszystko. Notka nie wnosi za wiele, ale była mi potrzebna do dalszej akcji. Na razie wstawiam bez sprawdzania, potem pewnie uda mi się to poprawić :) (mimo wszystko mam nadzieję, że nie ma zbyt dużo błędów).
I pamiętajcie:
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
S. :)

2014-08-05

WRÓCIŁAM

Nie wiem, co sobie myślałam. Chyba po prostu nie byłam przygotowana na poważne prowadzenie bloga, a dodawanie notek systematycznie przerażało mnie i przerastało. Od pewnego czasu starałam się nawet nie wchodzić na stronę mojego bloga, ponieważ było mi bardzo wstyd, że poddałam się tak łatwo. Jednak dzisiaj przełamałam się i przeczytałam komentarze. Myślałam, że nikogo nie obchodził mój blog, ale przed chwilą zobaczyłam, że chyba się myliłam. Dzięki wakacjom wstąpiły we mnie nowe siły, wena nieco się odrodziła, a czasu mam nawet nadmiar. Może nie będę dodawać notek pięć razy w tygodniu (zakładam, że w sierpniu będzie to maksimum dwa na tydzień, być może trochę rzadziej; potem się zobaczy), ale myślę, że lepsze to, niż nic. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, które otrzymałam podczas mojej przydługiej nieobecności. Mam nadzieję, że nie podjęłam decyzji o powrocie za późno, i że mam do kogo wracać.
Ogarniam się i od razu biorę do nowej notki,
Spektra

2013-12-24

Rozdział VIII (Wesołych Świąt!)

Wesołych Świąt Wszystkim!

Moi kochani czytelnicy!
Mikołaja w domku,
Upominków ile się da,
Cukierków trzy skrzynki,
Pięciometrowej choinki,
Przed domem śnieżnego bałwana
I sylwestra do białego rana!
Białych Świąt (o tym zapomnieć się nie da),
Petard kolorowych sto,
Ach! I jeszcze Wam się pewnie przyda
Do pełni szczęścia właśnie to:

Hermiona znalazła się na dobrze znanej jej ulicy; przechodziła tędy nawet po pięć razy dziennie, kiedy szukała rodziców. Jak to możliwe, że ich tu nie znalazła? Z łatwością znalazła ulicę O’Riordan 64. Był to mały domek z ogródkiem. Jego ściany były ulubionego koloru jej taty: miętowe. Za oknami widać było koronkowe zasłonki; z pewnością robotą jej mamy. W ogrodzie rosły tulipany i narcyzy- jak mogła tego nie zauważyć? Jakby świadomie zostawili wskazówki, jakby chcieli, żeby ich znalazła… A ona jak idiotka nie przeszukała dokładnie okolicy.
Dziewczyna poczuła w ustach gorycz- była taka głupia… Taka bezsilna… Praktycznie dostała swoich rodziców na talerzu, a nie mogła ich znaleźć przez tak długi czas…
Postanowiła jednak nie zajmować się teraz rozmyślaniem- jeszcze mogła coś zrobić, jeszcze była szansa, jeszcze nie wszystko stracone. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Starając się przybrać odważny i pewny siebie wyraz twarzy, co najprawdopodobniej jej nie wyszło, wkroczyła przez, jak się okazało, otwarte drzwi, do domku na O’Riordan 64.
Od razu, gdy znalazła się w środku, uderzyły ją dwie rzeczy: po pierwsze zapach- pachniało bowiem śmiercią, a raczej śmierciożercom. Cały dom przesiąknął tym zapachem. A po drugie… coś, czego jeszcze nie mogła dobrze zidentyfikować. Jakby coś było nie w porządku z tym zapachem śmierci, jakby coś się z nim kłóciło.
Poszła dalej. Gdy weszła do pomieszczenia, które wydał jej się salonem, usłyszała krzyk, który dobiegał z piętra wyżej. Szybko znalazła schody i mimo trzęsących się z przerażenia nóg, wbiegła po nich. Rozejrzała się po korytarzu, w którym się znalazła i już miała przez niego przejść, gdy ktoś założył jej ramię na szyję, a dłoń drugiej ręki zamknęła jej usta. W tej chwili ten ktoś mógł spokojnie ją udusić, nie martwiąc się o to, że sprowadzi na siebie niepotrzebnie czyjąś uwagę.
Po chwili poczuła mocne szarpnięcie w tył, a potem nieznajomy (chociaż jakoś wale nie chciała go bliżej poznawać) wypuścił ją i popchnął na jakiś mebel. Krzyknęła z bólu, kiedy uderzyła głową o twarde drewno. Przymknęła oczy, żeby pokój przestał wirować, a gdy już była pewna, że czuje się lepiej, otworzyła je. Udało jej się usiąść. Głowa pulsowała bólem, ale nie przejmowała się tym. Rozejrzała się po pokoju i ujrzała… choinkę przystrojoną na czerwono, biało i zielono, a pod nią prezenty. Po chwili spojrzała na tajemniczego gościa, który okazał się Świętym Mikołajem i wyciągał w jej stronę rękę. Już chciała ją złapać i wstać, ale zauważyła, że jest w niej zwitek papieru. Wzięła go i rozwinęła. Była tam wiadomość:
„Drodzy czytelnicy,mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie za ten bożonarodzeniowy żarcik. Tak naprawdę wszystko od słowa choinka jest nieprawdziwe, a reszta to jak najbardziej tylko dalsza część opowiadania. Niedługo postaram się wstawić ciąg dalszy, ale dzisiaj mam SŚUG, czyli Syndrom Świątecznego Urwania Głowy. J WESOŁYCH ŚWIĄT
ŻYCZYSPEKTRA MERON :D ”

2013-12-22

Rozdział VII

Z dedykacją dla wszystkich wytrwałych, wyrozumiałych i łaskawych czytelników, którzy wybaczają mi tak długą nieobecność.
Dziękuję, że jesteście ze mną i nie opuszczacie mnie J


„Brawo, szlamo!”- głosił szkarłatny, niestarannie wykonany napis na niegdyś lawendowej ścianie. Po podłodze walały się stare woluminy, które, gdyby sytuacja nie była tak tragiczna, Hermiona starałaby się za wszelką cenę ratować od doszczętnego zniszczenia.
Ale teraz nie to miała w głowie. O nie- w tej chwili jej myśli zajęte były zauważoną przez nią dopiero teraz postacią, która leżała na podłodze w bezruchu, całkowicie zasypana lawiną tych właśnie antycznych zapisek. Starając się nie zwracać uwagi na coraz mniej czasu i na przerażający czerwony napis, padła na kolana i rękami zaczęła odkopywać nieprzytomnego człowieka.
Po paru minutach walki z książkami (starała się nie uszkodzić zbytnio ani książek, ani leżącego), ze zgrozą ujrzała twarz miłego staruszka, z którym często rozmawiała. Jego poorana zmarszczkami twarz zastygła była w kpiącym uśmiechu, jakby żartował sobie z śmierciożercy, który go tak urządził. W ciepłych brązowych oczach dało się zauważyć gasnące powoli iskierki życia.
Przerażona dziewczyna zaczęła szukać urazów na jego ciele, jednak znalazła tylko dużego guza z tyłu głowy.
„Dziwne”- pomyślała -„Prawdopodobnie jeszcze nigdy w historii śmierciożerca nie powstrzymał się od morderstwa…Chociaż on wcale nie musi żyć…”
Nawiedzona dziwną myślą postarała się przywrócić go do przytomności. Na próżno. Za pomocą różdżki usadziła go na fotelu i zapytała:
- Masz mi coś do powiedzenia?- wiedziała, że nie zadziała, ale nie miała żadnych pomysłów.
„Najmądrzejsza od czasów Roweny Ravenclaw, co?” pomyślała w myślach i postukała się różdżką, jakby mogło to przywrócić jej jasność myślenia. I rzeczywiście- nagle w jej głowie coś zaświtało. Najpierw była to niewyraźna myśl, która potem urosła i stała się bardzo realną i prostą w wykonaniu deską ratunku.
Z desperacją przyłożyła swoją różdżkę do staruszka. Już po chwili osiadła się na niej srebrzysta substancja. Hermiona, wdzięczna samej sobie za to, że zawsze nosi przy sobie cały zestaw do eliksirów, wyjęła ze swojej torebki małą, szklaną buteleczkę, do której szyjki przytknęła różdżkę pokrytą wspomnieniami. W tej samej chwili sprzedawca wydał z siebie dziwny, w niczym nie przypominający człowieka dźwięk i… zniknął. Po prostu- rozpłynął się w powietrzu, przepadł.
Dziewczyna najpierw z dezorientacją, potem złością wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżał. Ale cóż poradzić- to był właśnie sposób działania śmierciożerców: najpierw mieszali w ich mroczną zabawę niewinnych niczemu ludzi, a potem usuwali ich, żeby ci żywi nie wydali ich tajemnic, a martwi nie przyciągali Ministerstwa Magii swoją śmiercią. Był to sposób okrutny, ale nawet ktoś tak inteligentny i zaradny jak Hermiona Granger nie mogła nic z tym zrobić.
Gryfonka jeszcze chwilę patrzyła w tamtą stronę, po czym przeniosła swój wzrok na małe szklane naczynie. Po chwili wahania zanurzyła się w wspomnieniach.

Hermiona stała w tym samym miejscu  co wcześniej, ale oprócz niej w pokoju znajdowały się jeszcze dwie osoby: staruszek i zakapturzona postać. Dziewczyna nie musiała się długo zastanawiać, jak człowiek ten wyglądał, ponieważ on sam dobrowolnie zsunął osłonę. Hermiona zachwyciła się jego urodą, na moment zupełnie zapominając, że właśnie on najprawdopodobniej jest jej wrogiem.
Wyglądał na osiemnaście- dwadzieścia lat. Jego włosy były czarne, zmierzwione. Miał delikatne rysy twarzy, jego duże, ciemne oczy okalały czarne rzęsy, co nadawało mu jednocześnie wygląd niewinnego dziecka i mrocznego anioła potrafiącego siać spustoszenie. Nie był szczególnie wysoki- na oko miał najwyżej metr dziewięćdziesiąt. Wyglądał na dobrze zbudowanego, ale akurat w tej sprawie Hermiona nie mogła nic dokładnie stwierdzić.  
„Nie myśl, obserwuj” skarciła się w myślach.
Staruszek nie wyglądał na przestraszonego, raczej na pogodzonego ze swoim losem, natomiast twarz śmierciożercy wyrażała… coś na wzór współczucia i żalu.
- Przepraszam, staruszku… To nie tak miało wyjść…
- Nadal możesz się wycofać, Dante. Chcesz zabić własnego ojca? Proszę bardzo. Ale nie odbieraj życia rodzicom tej panienki…
- Muszę! – przerwał mu gwałtownie.- Muszę to zrobić! Inaczej nadal będę go słyszał, on będzie pokazywać mi te wszystkie obrazy! Będzie mi pokazywał wojnę, to, co chciałem zapomnieć… Moje ofiary! Wiesz, że pokazuje mi moje ofiary?! Po kolei, przed i po śmierci! Słyszę ich krzyki! Nie… – pokręcił przecząco głową, a jego wargi ułożyły się w dziwny, szaleńczy uśmiech.- Ja czuję ich krzyki! Czuję ich ból… Jakbym był zabijany miliony razy! To mnie niszczy… Powoli pożera… Od środka…  A on obiecuje mi… On obiecuje… Będę żyć normalnie… Już nigdy go nie usłyszę… Nie poczuję…- przymknął oczy, lecz po chwili otworzył je z powrotem i Hermiona niemal zaszlochała widząc czarną rozpacz wyzierającą z prawie tak samo czarnych oczu.- Ja chcę żyć! Chcę kochać, mieć rodzinę, dzieci… Nie mogę tego mieć, kiedy on jest w pobliżu… Powiedział, że gdy się zemści, już nigdy nie będzie prześladował naszej rodziny… Ten ból…- odwinął rękaw. Na jego ręce widać było jarzący się na czerwono znak. Znak śmierciożerców. Jego oczy zaszły łzami, gdy czaszka zaczęła dymić.- Widzisz?! To mnie niszczy! Muszę zabić cię i jej rodziców… A potem ją… To rozkaz… Musi przyjść na O’Riordan 64… Muszę ich zabić… To jego zemsta…
- Nie tak cię wychowywałem – ojciec był wyraźnie smutny i zawiedziony.- Są sposoby, żeby cię od tego uwolnić, ale ty po prostu chcesz to zrobić… Chcesz odebrać dziewczynie rodziców dlatego, że jest nieczystej krwi, prawda?
- Milcz! – krzyknął roztrzęsiony mężczyzna. – Nic nie rozumiesz! I nigdy nie zrozumiesz! AVADA KEDAVRA!
Mężczyzna zdążył jeszcze tylko uśmiechnąć się kpiąco, a Dante chyba zdał sobie sprawę z błędu, jaki uczynił. Zanim wspomnienie się skończyło, chłopak zdążył wyrzec jeszcze dwa zdania.
- Wiem, że to widzisz i jest mi przykro, że tak wyszło- przecież cię nie znam. Ale musisz tam przyjść- i tak znajdę sposób, żeby cię zabić.
Potem wszystko spowił dym.

Hermiona obudziła się na podłodze. Szybko odzyskała zmysły i ze strachem spojrzała na zegarek. Ze zgrozą zorientowała się, że ma jeszcze tylko dwadzieścia minut. Z zadziwiającą prędkością wstała i wybiegła, zaklęciem zatrzaskując drzwi.
Już miała wbiec w uliczkę, która prowadziła do O’Riordan, kiedy nagle coś złapało ją za rękę. Hermiona krzyknęła i obróciła się w stronę osoby, której za nic nie chciała teraz oglądać.

Draco podążał za nią cały czas. Nie miał pojęcia, czemu wybiegła, ani gdzie zmierza, ale czuł, że stało się coś złego i niebezpiecznego. Ruszył za nią dopiero po chwili wahania, zadając sobie pytanie, co on u licha wyprawia. Starał się biec tuż za nią, jednak powstrzymywało go przemęczenie i osłabienie. W pewnej chwili stracił ją z oczu, jednak mimo to biegł dalej. Po chwili znów ją zobaczył. Dostawszy się do jakiś nowych pokładów siły, przyspieszył tak bardzo, że po kilku minutach znalazł się kilka metrów za nią. Jednak znów dopadało go zmęczenie, więc, żeby dotrzymać jej kroku, zaczął brać bardzo głębokie wdechy. Przez to Hermiona musiała go usłyszeć, bo nagle jeszcze przyspieszyła i teraz Malfoy już nie miał szans jej dogonić. Po chwili przed jego oczami pojawiły się mroczki, jego oddech stał się jeszcze bardziej urywany, a on sam czuł się, jakby miał zaraz zwymiotować. Złapał się jakiejś latarni, żeby nie upaść. Upewniwszy się, że nikt nie patrzy, wyciągnął swoją różdżkę i wyczarował trochę wody, którą wypił jednym łykiem. Gdy był już pewien, że nie upadnie, zaczął iść dalej w miarę szybkim krokiem. Po paru minutach dotarł do dziwnej uliczki. Patrząc na obskurne domki poustawiane w rzędach, pomyślał, że dobrze byłoby mieć ze sobą mapę. Już zaczął się zastanawiać, czy nie wysłać Patronusa na zwiady, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Z budynku wybiegła drobna dziewczyna, której szukał. Zanim się zorientował, ona już pędziła w stronę jakiejś wąskiej uliczki.
W Dracona z niewiadomych przyczyn wstąpiły nowe siły, dzięki czemu dał radę dogonić Gryfonkę i złapać ją za nadgarstek.
Ta odwróciła się szybko w jego stronę. Na jej twarzy gościł dziwny grymas, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widział. Był to ból połączony z bezbrzeżnym smutkiem i… bezradnością. Ślizgon z jednej strony był przerażony, że nawet słynna Hermiona Granger zna to uczucie, a z drugiej chciało mu się tańczyć ze szczęścia, że jego największy wróg tak się czuje. Mimo to starał się pokazać tylko w dobrym świetle; z powodów nieznanych nawet jemu czuł, że musi wynagrodzić jej siedem lat znęcania się i upokorzeń.
-Granger…- zaczął.-O co tu chodzi?- przez jej twarz przemknął kolejny kalejdoskop uczuć: zdziwienie, jeszcze większe zdziwienie, strach, złość, niedowierzanie i znowu złość.
-O nic- warknęła.- Puść mnie albo ci poprzestawiam tam, w środku- zagroziła.
-Ej, ej… Granger, spokojnie.- Malfoy był zaskoczony jej gwałtowną reakcją.
-Nie będę spokojna, póki mnie nie puścisz i nie zabierzesz swojego arystokratycznego tyłka gdzieś z dala ode mnie.
-Jak chcesz…- stwierdził Draco. W sumie to co on się będzie przemęczać? Jej problem, nie jego biznes, co z nim zrobi… Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Hermiona wykorzystała chwilę jego nieuwagi i wyrwała mu się. Uciekła od niego na może dziesięć metrów, po czym usłyszał charakterystyczny dźwięk.
Przeteleportowała się gdzieś.
A on został sam.

~~~~~~
Witam.
Naprawdę BARDZO przepraszam Was za przerwę- szczerze nie chciałam czegoś takiego. Jednak, jak może zauważyliście, mój blog był nieoficjalnie zawieszony. To wszystko przez to, że chyba właśnie przeżyłam najtrudniejszy semestr w moim życiu; rozumowanie moich nauczycieli było mniej więcej takie: „Ojej, biedne dzieci mają już tyle do nauki… Pewnie nie zauważą, że dowalę im jeszcze mały teścik.” W dodatku SoZu się wycofał, a z moim komputerem było, jakby to ładnie powiedzieć, słabo. Wiecie, zawieszanie się, kasowanie części plików (w tym dwukrotnie tego, co przeczytaliście powyżej), samodzielne wyłączanie się. Na szczęście, już takowych problemów nie mam, a i czasu mi się trochę zwolniło, więc obiecuję o wiele częściej zaglądać na bloga. :D
Pozdrawiam wszystkich czytelników,
Spektra Meron :D

2013-09-26

Rozdział VI

Hermiona nie odpowiedziała. Oczywiście, zdawała sobie sprawę z tego, co powiedział, ale nie miała zielonego pojęcia, jak dać mu do zrozumienia , że doceniła jego drobny gest pojednawczy.  W końcu wpadła na pomysł. Może głupi, ale zawsze coś. Wyszła z pokoju, a chwilę potem wróciła z telefonem nastawionym na nagrywanie.
- Możesz to powtórzyć? A, i chcę mieć to na piśmie.
Malfoy wyglądał na zszokowanego. Już nie płakał, a jego ramiona nie drżały. Wyglądał raczej na złego na cały świat.
- To ja tu się poniżam przed szla... mugolaczką, a ty sobie ze mnie żartujesz?!- warknął. Hermiona zdziwiła się, że nie nazwał jej szlamą, jednak nie wypowiedziała na głos swoich myśli. Chłopak spróbował wstać i nawet by mu się to udało, gdyby nie to, że cały pokój nagle zawirował. - I co to w ogóle jest?- wskazał brodą na telefon. Starał się znowu nadać głosowi wściekły ton, jednak na twarzy miał wymalowaną ciekawość.
Hermiona zaśmiała się cicho, widząc w nim małego chłopca dopiero poznającego świat.
- To komórka. Coś takiego, jak nasz patronus, tylko, że to można kupić w normalnym sklepie, zmienić, kiedy się chce... No i oczywiście - jak każde mugolskie urządzenie, psuje się co jakiś czas.
- Nie rozumiem- wymamrotał Draco.- To przecież nie ma kształtu zwierzęcia...
- Merlinie, ty to nic nie rozumiesz! Chodzi o to, że można komunikować się z innymi ludźmi za jego pomocą.
- Przecież wiem.- burknął Malfoy. - sprawdzałem cię tylko. - Na te słowa Hermiona zaśmiała się serdecznie, a Ślizgon zdał sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie słyszał jej śmiechu. A nawet jeśli, wtedy nie był on przeznaczony dla niego.
Na chwilę oboje zapomnieli, że są swoimi śmiertelnymi wrogami, że powinni się unikać jak ogień wody. Niestety, moment ten szybko minął, pozostawiając za sobą tylko wspomnienie. Już po pięciu minutach przekomarzania zapadła niezręczna cisza. Ślizgon zaczął namiętnie wpatrywać się w swoje obgryzione do krwi paznokcie, natomiast Hermiona pogrążyła się w myślach o swoich rodzicach.
"Muszę ich odnaleźć." pomyślała.
- Kogo?- zainteresował się Malfoy, lecz zanim Gryfonka zdążyła zdać sobie sprawę, że wypowiedziała powyższe zdanie głośno i odpowiedzieć, zabrzęczał ten dziwny przyrząd zwany telefonem.
Hermiona kliknęła w ekran.
- Halo, tu Hermiona Granger. Czym mogę służyć?- zapytała z uśmiechem. Cieszyła się, że ktoś przerwał ten niewygodny moment, Już po chwili uśmiech ten zaczął powoli spełzać z jej twarzy, by po chwili ustąpić miejsca dziwnemu grymasowi. Po chwili Malfoyowi udało się rozpoznać ten wyraz twarzy, jakże niepasujący do odważnej Gryfonki. Wyglądała na przerażoną. Jej oczy zaszkliły się, z twarzy odeszły wszelkie kolory. Była teraz koloru białego z umiejscowionymi gdzieniegdzie różowymi plamkami. Chwilę rozmawiała z kimś po drugiej stronie słuchawki, a Malfoy poznawał nowe odcienie białości pojawiające się na jej twarzy Rzuciła telefonem o ścianę, jakby bała się, żeby już nikt nie zadzwonił.
- Muszę iść.- rzuciła, porwała swój czerwony płaszczyk i pędem ruszyła przed siebie.

- Panna Granger, tak?- usłyszała w słuchawce. Nie był to głos kogokolwiek z jej przyjaciół, został zmieniony za pomocą jakiejś prostej technologii. Ktoś po drugiej stronie zarechotał obrzydliwie. 
-Z kim mówię?- spytała lekko zdenerwowana.
- Tego nie musisz wiedzieć. Ważne jest tylko to, że mam twoich rodziców. Sprytnie to zrobiłaś, ta zmodyfikowana pamięć, nie da się tego odwrócić...- zaczął mówić bez ładu i składu.- ...ale ja i tak wiem, że to oni. Posłuchaj sobie ukochanych opiekunów...- przez chwilę dało się słychać krzyki i jęki dwóch najważniejszych osób w jej życiu. Zrobiło jej się niedobrze, żołądek zawiązał się w supeł. Nawet nie mogła nic zrobić osobie po drugiej stronie!
- Co mam zrobić?- zapytała, chociaż dobrze znała odpowiedź.
- Masz dać mi to, czego chcę.
- Co mam dać?- była już zła. W takim momencie nie za bardzo chciało jej się bawić w podchody.
- Siebie. Masz dać się zabić, a uwolnię rodziców. Musisz jedynie szybko teleportować się pod adres, który podpowie ci biały kruk. 
- To zagadka?
- Tak. Masz na to trzy godziny. Bo inaczej, wiesz, co się stanie... A ja i tak znajdę sposób, by cię zabić, szlamo. - znów dało się słyszeć obleśny rechot.
I nagle cisza.
Śmierciożerca się rozłączył.

- Biały kruk, biały kruk...- mamrotała do siebie, biegnąc w stronę drzwi. Tak intensywnie myślała nad zagadką,że nie zauważyła, kiedy ktoś zatrzymał ją i przytrzymał za ramię. Zorientowała się dopiero po fakcie, a Malfoy złapał ją za nadgarstki na tyle mocno, żeby nie dała rady się wyrwać. Rozluźnił uścisk, kiedy zobaczył, że sprawia dziewczynie ból. Hermiona wykorzystała to i zastosowała chwyt , którego kiedyś nauczył jej tata. Z łatwością oswobodziła ręce, prześlizgnęła się pod Malfoyem, gdy ten znów spróbował ją złapać, otworzyła drzwi na oścież i wypadła na świeże, przyjemne powietrze. Ona nie zwróciła jednak uwagi na ten drobny fakt i rzuciła się w stronę antykwariatu, który stał tylko kilka ulic od jej mieszkanka.

Nie oglądała się za siebie.  Mimo, że na początku biegła bardzo szybko, to teraz, nawet gnana przez adrenalinę, zwalniała coraz bardziej, a sklep z książkami jakby się oddalał. Po chwili usłyszała za sobą czyjeś sapanie i zdała sobie sprawę, jak duży błąd popełniła nie odwracając głowy ani razu. Ktoś mógł ją śledzić! Może jakiś inny śmierciożerca właśnie chce zaatakować ją przed innym, który ma jej rodziców? Może zrobili sobie jakieś chore zawody z nią w roli głównej? Ciekawe, jaka byłaby nagroda... Ile warte jest jej cierpienie, jej śmierć...
Urwała jednak tą myśl, gdyż oto przed nią stanął antykwariat. Był to mały budynek barwy porównywalnej do koloru stron starych, zniszczonych książek. Z dachu zwisał krzywo napis "Antykwariat", jednak część liter została zamalowana przez jednego z ulicznych wandali i przez to dało się odczytać tylko "wariat". Okna były zasłonięte lekko kiczowatymi koronkowymi firankami, drzwi natomiast obwieszone ulotkami i reklamami, przez które ledwo przebijały się wypisane na czerwono godziny otwarcia. Pomimo mizernego raczej wyglądu, antykwariat ten miał swoją klasę i niepowtarzalną, przyjemną atmosferę.
Ale tym razem Hermiona nie przyszła tu, żeby porozmawiać z miłym staruszkiem przy ladzie. Nie było jej tu, żeby podyskutowała sobie z nim o dziełach Szekspira, chociaż uczyniłaby to z większą przyjemnością niż to, co musi teraz zrobić. Nie. Ona przyszła tu, żeby wiedzieć, co zrobić. Zagadka wydała jej się prosta: białe kruki to stare, cenne i rzadkie księgi. A gdzie można znaleźć takie księgi? W antykwariacie.
Hermiona zmusiła się do uniesienie swojej ręki w górę i położenia jej na klamce. Nacisnęła.
- Nie- szepnęła do siebie. Pociągnęła mocniej, jednak drzwi nadal trwały w bezruchu. W panice zaczęła szarpać się z nimi i kopać w nie, jednak to też nic nie pomogło. Z bezsilności chciała uderzyć głową w mur. Oparła się o drzwi, a po chwili osunęła na podłogę zalana łzami. Spojrzała na zegarek i z przerażeniem uświadomiła sobie, że jakimś cudem połowa czasu minęła. Pociemniało jej przed oczami, z dławiącego strachu zrobiło się niedobrze. Już zaczęła zapadać się w ciemność, gdy nagle ujrzała jakąś białą plamkę. Plama powiększała się i powiększała, aż Hermiona zobaczyła twarz. Twarz, której za nic nie chciała teraz widzieć. Mógłby tu przyjść nawet Snape, nawet przeczłapać w swoich różowych butach Umbridge, tylko żeby nie on! Po chwili dziewczyna zaczęła kojarzyć fakty: ich rozmowa, przeświadczenie, że ktoś ją śledzi, głośne oddychanie za jej plecami, wrażenie, że ktoś depcze jej po piętach...
Po małym szoku dotyczącym osoby Malfoya, mózg Hermiony zaczął znów pracować właściwie. Przecież jest czarodziejką! Co z tego, że zamknięte, skoro ona ma różdżkę? Szybko otarła łzy, podniosła się z podłogi, wyprostowała się dumnie. Po otrzepaniu z brudu swojego płaszczyka, wyjęła z rękawa różdżkę.
- Alohamora- szepnęła i weszła do środka.
To, co zobaczyła w środku, rozbiło jej serce na miliony kawałeczków, których miała nie pozbierać do końca życia.

                                           ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie po długiej przerwie! Bardzo przepraszamy, że tak długo to trwało i zamierzamy to odpokutować. Niestety, informujemy, że notki pojawiać się będą w weekendy, ponieważ nie wyrabiamy się z nauką. 
Mamy nadzieję, że pomimo błędów, które mogą się zdarzyć, bo nie sprawdzaliśmy tego,  spodoba Wam się ten rozdział, i że zobaczymy pod nim kilka komentarzy. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Jeśli będziemy mieli trochę czasu, poprawimy błędy.
Pozdrawiamy, 
Spektra i SoZu :D

2013-09-15

Liebster Award

No i wreszcie jest :) Na początku chcielibyśmy podziękować la_tua_cantane ( http://amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com/ ) za nominację, jesteśmy bardzo wdzięczni.

Oto blogi, które nominowaliśmy:
1. http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com
2. http://panstwoweasley.blogspot.com
3. http://dramione-nowe-zycie.blogspot.com
4. http://jestem-niewierna.blogspot.com
5. http://spod-piora-hermiony.blogspot.com
6. http://www.well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com
7. http://dramione-love4ever.blogspot.com
8. http://lwica-oplatana-wezami.blogspot.com
9. http://im-possible-dramione.blogspot.com
10. http://smierciozerca-na-zawsze.blogspot.com

W większości są to blogi, w których urzekły nas pierwsze rozdziały, prologi, ogólnie pomysły na nie :)
To wszystko polega na tym, że osoby nominowane odpowiadają na 10 zadanych im pytań, nominują 10 osób i zadają 10 kolejnych pytań nominowanym.
 UWAGA!
NIE WOLNO NOMINOWAĆ OSOBY, KTÓRA CIĘ NOMINOWAŁA!

Moje pytania:
1. Podaj minimum 5 Twoich ulubionych książek.
2. Ulubiony nauczyciel z Hogwartu?
3. Jaki byłby w Hogwarcie Twój ulubiony przedmiot?
4. Jakim zwierzęciem byłby Twój patronus?
4. Sowa, kot czy szczur?
5. Jak wyglądałaby Twoja różdżka?
6. Dlaczego piszesz?
7. Fasolki wszystkich smaków czy czekoladowe żaby?
8. Ulubiona piosenka, zespół?
9. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z Dramione?
10. W którym z domów chciałabyś się znaleźć?

Moje odpowiedzi (Spektry Meron; SoZu nie chciał odpowiadać :D):
1. Dlaczego piszesz bloga?
Piszę bloga, bo chcę rozwijać swoje umiejętności pisarskie, żeby kiedyś stać się profesjonalną pisarką. I dlatego, że KOCHAM PISAĆ.
2. Dramione czy Sevmione?
 Zdecydowanie Dramione.
3. Czarodzieje vs wampiry?
 Czarodzieje ^^
4. Ulubione książki?
Tego będzie dużo:
HP, Akademia wampirów. Klątwa Tygrysa, Gone, Córka dymu i kości, Dary Anioła, Ever, Jad, Niektóre dziewczyny gryzą, Wybrani, Pretty Little Liars, Percy Jackson i bogowie olimpijscy, Zwiadowcy, Żelazne Króllestwo, Skrzydła Laurel... tyle tego jest, że więcej nie pamiętam :)
5. Co najbardziej lubisz w pisaniu bloga?
Szczerze mówiąc, bardzo lubię się rządzić. Wprost uwielbiam, gdy wszystko dzieje się po mojej myśli, a dzięki pisaniu jest to możliwe. Bardzo często chętnie pozmieniałabym zakończenia książek, dopisanie dalszych części, lub dodała jakieś fragmenty, a blog mi to umożliwia. Wiem, że nie jest to może jakiś wspaniały powód, ale na swoją obronę powiem tylko jedno: kocham pisać i pokazywać ludziem moje umiejętności.
6. Co Cię uspokaja?
Przede wszystkim słuchanie muzyki i "wypisywanie złości" :)
7. W jakim domu byś się znalazła?
W Slytherin albo Ravenclaw.
8. Ulubiony paring (oprócz dramione)?
Blanny, Drary i Fremione, a spoza HP to Spoby z PLL :)
9. Ulubiony film?
Hobbit, Władca Pierścieni, Piraci z Karaibów, Skyfall, HP :P
10. Ile masz lat?
Wiek gimnazjalny, że tak powiem :)

2013-09-02

Rozdział V

- Co się dzieje?- spytał zdezorientowany. Pierwsze, co zobaczył, to piękne czekoladowe oczy otoczone długimi rzęsami, które przewiercały go niemal na wylot. Nie poznał ich. Potem zauważył też resztę twarzy: była lekko opalona, z prostym nosem, ładnymi kośćmi policzkowymi i pełnymi ustami. Nadal nie rozpoznawał postaci pochylającej nad nim, co było na tyle dziwne, że wydawała mu się znajoma.
Oboje wpatrywali się w siebie intensywnie, aż dziewczyna odsunęła się od niego i stanęła w pewnej odległości. Wtedy napłynęły do niego obrazy: Granger, która złamała mu w nos, Granger na balu w Hogwarcie, torturowana Granger, Granger po wojnie. Nie mógł uwierzyć, że tak się zmieniła. Spróbował usiąść, ale nieważne, jak się wysilał, jego mięśnie w ogóle się nie napinały. Jedyne, co udało mu się osiągnąć, to to, że jego prawa ręka ledwo drgnęła. Dziewczyna musiała to zauważyć, bo wyszła i po chwili wróciła z jakimś parującym napojem.
- Musisz to wypić. - nakazała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co to?- nie zamierzał protestować, ale chciał wiedzieć, co za świństwo w niego wleje.
- Herbata- wiesz, taki mugolski...
- Wiem, co to herbata.- mimo palącej suchości w gardle udało mu się warknąć.
- Nie jesteś zbyt miły.- Drażniła się z nim Hermiona. - Wiesz, że w każdej chwili mogę wylać ci to na głowę?
Draco nie miał już siły na docinki, więc tylko lekko skinął głową. Dziewczyna trochę się zdziwiła, ale bez słowa podeszła do niego i podała kubek, jednak on nie mógł go wziąć; mięśnie nadal odmawiały mu posłuszeństwa. Hermiona westchnęła ciężko.
- Z tobą to jak z dzieckiem.- stwierdziła. Pochyliła się nad nim, podparła głowę jedną ręką, a drugą przytknęła napój do jego ust. Kiedy skończył, delikatnie odłożyła jego głowę na poduszkę. Spodziewała się wdzięczności, ale Malfoy był cicho.
- Co jest?- zapytała ostrożnie. - Nie nakrzyczysz na mnie, że śmiałam cię dotknąć?
- Nie. - odparł, chyba tak samo zdziwiony jak ona. - Raczej powinienem ci podziękować i zapytać, czemu zrobiłaś coś takiego dla mnie?
- Nie myśl sobie zbyt wiele, Malfoy. Jesteśmy dorośli, nie możemy pomagać wybiórczo, a ja mam jeszcze obowiązek wobec swojego domu. Zrobiłabym to dla każdego. Teraz moje pytanie- i masz na nie odpowiedzieć szczerze. Po co urządziłeś sobie wycieczkę do Australii?
- Bo musiałem odpocząć.- odpowiedział lakonicznie.
- Od kogo? Od czego? Czemu akurat tam?- postawiła go w ogniu pytań.
- A co cię to obchodzi? A no tak, zapomniałem, że nie masz własnego życia.- warknął, nagle rozzłoszczony.
Hermiona cofnęła się, zaskoczona. Już myślała, że na jakiś czas zawieszą broń, ale widocznie nie wszyscy ludzie się zmieniają...
- Zawsze musisz wiedzieć wszystko o wszystkim.- Malfoy ciągnął swoją tyradę. Wiedziała, że sprawia jej ból, ale nie chciał odpowiadać na to pytanie i okazywać słabości. Zamiast tego przywdział maskę chłodu i obojętności, tak, jak go nauczono. - Czemu teraz nie ma z tobą Bliznowatego i Łasica? Uciekli od ciebie, bo w wakacje nie ma prac domowych, które ktoś musiałby za nich odwalać?- Jako, że nadal leżał na wznak, nie mógł patrzeć na reakcję dziewczyny, jednak, gdy usłyszał zduszony szloch, szybkie kroki i trzaśnięcie drzwiami, wiedział, że przegiął.
I to mocno.
Spróbował wstać. O dziwo, udało mu się. Nie obyło się jednak bez bólu. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, ale dał radę usiąść, skulić się i ukryć głowę w kolanach.
Po dwóch stronach jednej ściany płakały dwie zranione dusze.

Kiedy oczy Hermiony wyschły, postanowiła wywalić Ślizgona ze swojego domu, ponieważ, jak widać, czuł się na tyle dobrze, żeby naprawdę zepsuć jej nastrój. Weszła do salonu z pokerową twarzą, jednak to co zobaczyła przerosło jej najwyższe oczekiwania. Myślała, że Malfoy już zniknął, a jeśli nie, to tylko po to, żeby dalej jej dokuczać. Ależ nic z tych rzeczy; on płakał. Najpierw dziewczyna myślała, że się śmieje, jednak potem zaczęła zauważać drobne różnice między tymi dwoma rzeczami: po pierwsze ubranie miał mokre od łez. Po drugie- jego oddech był bardzo niespokojny i płytki. a nim samym  wstrząsały dreszcze. Po chwili wahania Miona podeszła do niego, ale on jej nie zauważył.
"Co się stało?" zastanawiała się Hermiona. "Niemożliwe, żeby był w takim stanie z mojego powodu..."
- Hej. - powiedziała do niego.- Co się stało?

Draco podniósł głowę. Nie miał pojęcia, że ona jest w tym pokoju. Jak to możliwe, że tak ją obraził, a teraz ona pyta go o powód smutku.
"Widocznie takie są dobre osoby." pomyślał z goryczą. Postanowił pokazać jej, że nie jest taki zły.
-Przepraszam.- wykrztusił.


 ~~~~~~~~
I tym właśnie optymistycznym akcentem kończymy nasz rozdział :)
Przepraszamy, że tak długo, ale były kłopoty z weną.
Rozdział dodawany na szybko, mogą pojawić się błędy. Z góry za nie przepraszamy i jak będziemy mieli chwilkę, poprawimy je. :)
Prosimy, komentujcie- chcemy wiedzieć, czy w ogóle warto to pisać. 
Spektra i SoZu :)