Z dedykacją dla wszystkich wytrwałych, wyrozumiałych i łaskawych
czytelników, którzy wybaczają mi tak długą nieobecność.
Dziękuję, że jesteście ze mną i nie
opuszczacie mnie J
„Brawo,
szlamo!”- głosił szkarłatny, niestarannie wykonany napis na niegdyś lawendowej
ścianie. Po podłodze walały się stare woluminy, które, gdyby sytuacja nie była
tak tragiczna, Hermiona starałaby się za wszelką cenę ratować od doszczętnego
zniszczenia.
Ale teraz nie
to miała w głowie. O nie- w tej chwili jej myśli zajęte były zauważoną przez
nią dopiero teraz postacią, która leżała na podłodze w bezruchu, całkowicie
zasypana lawiną tych właśnie antycznych zapisek. Starając się nie zwracać uwagi
na coraz mniej czasu i na przerażający czerwony napis, padła na kolana i rękami
zaczęła odkopywać nieprzytomnego człowieka.
Po paru
minutach walki z książkami (starała się nie uszkodzić zbytnio ani książek, ani
leżącego), ze zgrozą ujrzała twarz miłego staruszka, z którym często rozmawiała.
Jego poorana zmarszczkami twarz zastygła była w kpiącym uśmiechu, jakby
żartował sobie z śmierciożercy, który go tak urządził. W ciepłych brązowych
oczach dało się zauważyć gasnące powoli iskierki życia.
Przerażona
dziewczyna zaczęła szukać urazów na jego ciele, jednak znalazła tylko dużego
guza z tyłu głowy.
„Dziwne”-
pomyślała -„Prawdopodobnie jeszcze nigdy w historii śmierciożerca nie
powstrzymał się od morderstwa…Chociaż on wcale nie musi żyć…”
Nawiedzona
dziwną myślą postarała się przywrócić go do przytomności. Na próżno. Za pomocą
różdżki usadziła go na fotelu i zapytała:
- Masz mi coś
do powiedzenia?- wiedziała, że nie zadziała, ale nie miała żadnych pomysłów.
„Najmądrzejsza
od czasów Roweny Ravenclaw, co?” pomyślała w myślach i postukała się różdżką,
jakby mogło to przywrócić jej jasność myślenia. I rzeczywiście- nagle w jej
głowie coś zaświtało. Najpierw była to niewyraźna myśl, która potem urosła i
stała się bardzo realną i prostą w wykonaniu deską ratunku.
Z desperacją
przyłożyła swoją różdżkę do staruszka. Już po chwili osiadła się na niej
srebrzysta substancja. Hermiona, wdzięczna samej sobie za to, że zawsze nosi
przy sobie cały zestaw do eliksirów, wyjęła ze swojej torebki małą, szklaną
buteleczkę, do której szyjki przytknęła różdżkę pokrytą wspomnieniami. W tej
samej chwili sprzedawca wydał z siebie dziwny, w niczym nie przypominający
człowieka dźwięk i… zniknął. Po prostu- rozpłynął się w powietrzu, przepadł.
Dziewczyna
najpierw z dezorientacją, potem złością wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze
przed chwilą leżał. Ale cóż poradzić- to był właśnie sposób działania
śmierciożerców: najpierw mieszali w ich mroczną zabawę niewinnych niczemu
ludzi, a potem usuwali ich, żeby ci żywi nie wydali ich tajemnic, a martwi nie
przyciągali Ministerstwa Magii swoją śmiercią. Był to sposób okrutny, ale nawet
ktoś tak inteligentny i zaradny jak Hermiona Granger nie mogła nic z tym
zrobić.
Gryfonka jeszcze chwilę patrzyła w tamtą stronę, po
czym przeniosła swój wzrok na małe szklane naczynie. Po chwili wahania
zanurzyła się w wspomnieniach.
Hermiona stała w
tym samym miejscu co wcześniej, ale
oprócz niej w pokoju znajdowały się jeszcze dwie osoby: staruszek i
zakapturzona postać. Dziewczyna nie musiała się długo zastanawiać, jak człowiek
ten wyglądał, ponieważ on sam dobrowolnie zsunął osłonę. Hermiona zachwyciła
się jego urodą, na moment zupełnie zapominając, że właśnie on
najprawdopodobniej jest jej wrogiem.
Wyglądał na
osiemnaście- dwadzieścia lat. Jego włosy były czarne, zmierzwione. Miał
delikatne rysy twarzy, jego duże, ciemne oczy okalały czarne rzęsy, co nadawało
mu jednocześnie wygląd niewinnego dziecka i mrocznego anioła potrafiącego siać
spustoszenie. Nie był szczególnie wysoki- na oko miał najwyżej metr
dziewięćdziesiąt. Wyglądał na dobrze zbudowanego, ale akurat w tej sprawie
Hermiona nie mogła nic dokładnie stwierdzić.
„Nie myśl,
obserwuj” skarciła się w myślach.
Staruszek nie
wyglądał na przestraszonego, raczej na pogodzonego ze swoim losem, natomiast
twarz śmierciożercy wyrażała… coś na wzór współczucia i żalu.
- Przepraszam,
staruszku… To nie tak miało wyjść…
- Nadal możesz się
wycofać, Dante. Chcesz zabić własnego ojca? Proszę bardzo. Ale nie odbieraj
życia rodzicom tej panienki…
- Muszę! –
przerwał mu gwałtownie.- Muszę to zrobić! Inaczej nadal będę go słyszał, on
będzie pokazywać mi te wszystkie obrazy! Będzie mi pokazywał wojnę, to, co
chciałem zapomnieć… Moje ofiary! Wiesz, że pokazuje mi moje ofiary?! Po kolei,
przed i po śmierci! Słyszę ich krzyki! Nie… – pokręcił przecząco głową, a jego
wargi ułożyły się w dziwny, szaleńczy uśmiech.- Ja czuję ich krzyki! Czuję ich
ból… Jakbym był zabijany miliony razy! To mnie niszczy… Powoli pożera… Od
środka… A on obiecuje mi… On obiecuje…
Będę żyć normalnie… Już nigdy go nie usłyszę… Nie poczuję…- przymknął oczy, lecz
po chwili otworzył je z powrotem i Hermiona niemal zaszlochała widząc czarną
rozpacz wyzierającą z prawie tak samo czarnych oczu.- Ja chcę żyć! Chcę kochać,
mieć rodzinę, dzieci… Nie mogę tego mieć, kiedy on jest w pobliżu… Powiedział,
że gdy się zemści, już nigdy nie będzie prześladował naszej rodziny… Ten ból…-
odwinął rękaw. Na jego ręce widać było jarzący się na czerwono znak. Znak
śmierciożerców. Jego oczy zaszły łzami, gdy czaszka zaczęła dymić.- Widzisz?!
To mnie niszczy! Muszę zabić cię i jej rodziców… A potem ją… To rozkaz… Musi
przyjść na O’Riordan 64… Muszę ich zabić… To jego zemsta…
- Nie tak cię
wychowywałem – ojciec był wyraźnie smutny i zawiedziony.- Są sposoby, żeby cię
od tego uwolnić, ale ty po prostu chcesz to zrobić… Chcesz odebrać dziewczynie
rodziców dlatego, że jest nieczystej krwi, prawda?
- Milcz! –
krzyknął roztrzęsiony mężczyzna. – Nic nie rozumiesz! I nigdy nie zrozumiesz!
AVADA KEDAVRA!
Mężczyzna zdążył
jeszcze tylko uśmiechnąć się kpiąco, a Dante chyba zdał sobie sprawę z błędu,
jaki uczynił. Zanim wspomnienie się skończyło, chłopak zdążył wyrzec jeszcze
dwa zdania.
- Wiem, że to
widzisz i jest mi przykro, że tak wyszło- przecież cię nie znam. Ale musisz tam
przyjść- i tak znajdę sposób, żeby cię zabić.
Potem wszystko
spowił dym.
Hermiona obudziła się na podłodze. Szybko odzyskała
zmysły i ze strachem spojrzała na zegarek. Ze zgrozą zorientowała się, że ma
jeszcze tylko dwadzieścia minut. Z zadziwiającą prędkością wstała i wybiegła,
zaklęciem zatrzaskując drzwi.
Już miała wbiec w uliczkę, która prowadziła do O’Riordan,
kiedy nagle coś złapało ją za rękę. Hermiona krzyknęła i obróciła się w stronę
osoby, której za nic nie chciała teraz oglądać.
Draco podążał za nią cały czas. Nie miał pojęcia,
czemu wybiegła, ani gdzie zmierza, ale czuł, że stało się coś złego i
niebezpiecznego. Ruszył za nią dopiero po chwili wahania, zadając sobie
pytanie, co on u licha wyprawia. Starał się biec tuż za nią, jednak
powstrzymywało go przemęczenie i osłabienie. W pewnej chwili stracił ją z oczu,
jednak mimo to biegł dalej. Po chwili znów ją zobaczył. Dostawszy się do jakiś
nowych pokładów siły, przyspieszył tak bardzo, że po kilku minutach znalazł się
kilka metrów za nią. Jednak znów dopadało go zmęczenie, więc, żeby dotrzymać
jej kroku, zaczął brać bardzo głębokie wdechy. Przez to Hermiona musiała go
usłyszeć, bo nagle jeszcze przyspieszyła i teraz Malfoy już nie miał szans jej
dogonić. Po chwili przed jego oczami pojawiły się mroczki, jego oddech stał się
jeszcze bardziej urywany, a on sam czuł się, jakby miał zaraz zwymiotować.
Złapał się jakiejś latarni, żeby nie upaść. Upewniwszy się, że nikt nie patrzy,
wyciągnął swoją różdżkę i wyczarował trochę wody, którą wypił jednym łykiem.
Gdy był już pewien, że nie upadnie, zaczął iść dalej w miarę szybkim krokiem.
Po paru minutach dotarł do dziwnej uliczki. Patrząc na obskurne domki
poustawiane w rzędach, pomyślał, że dobrze byłoby mieć ze sobą mapę. Już zaczął
się zastanawiać, czy nie wysłać Patronusa na zwiady, gdy usłyszał trzask zamykanych
drzwi. Z budynku wybiegła drobna dziewczyna, której szukał. Zanim się
zorientował, ona już pędziła w stronę jakiejś wąskiej uliczki.
W Dracona z niewiadomych przyczyn wstąpiły nowe siły, dzięki
czemu dał radę dogonić Gryfonkę i złapać ją za nadgarstek.
Ta odwróciła się szybko w jego stronę. Na jej twarzy
gościł dziwny grymas, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widział. Był to ból
połączony z bezbrzeżnym smutkiem i… bezradnością. Ślizgon z jednej strony był
przerażony, że nawet słynna Hermiona Granger zna to uczucie, a z drugiej
chciało mu się tańczyć ze szczęścia, że jego największy wróg tak się czuje.
Mimo to starał się pokazać tylko w dobrym świetle; z powodów nieznanych nawet
jemu czuł, że musi wynagrodzić jej siedem lat znęcania się i upokorzeń.
-Granger…- zaczął.-O co tu chodzi?- przez jej twarz
przemknął kolejny kalejdoskop uczuć: zdziwienie, jeszcze większe zdziwienie,
strach, złość, niedowierzanie i znowu złość.
-O nic- warknęła.- Puść mnie albo ci poprzestawiam
tam, w środku- zagroziła.
-Ej, ej… Granger, spokojnie.- Malfoy był zaskoczony
jej gwałtowną reakcją.
-Nie będę spokojna, póki mnie nie puścisz i nie
zabierzesz swojego arystokratycznego tyłka gdzieś z dala ode mnie.
-Jak chcesz…- stwierdził Draco. W sumie to co on się
będzie przemęczać? Jej problem, nie jego biznes, co z nim zrobi… Chciał jeszcze
coś powiedzieć, ale Hermiona wykorzystała chwilę jego nieuwagi i wyrwała mu
się. Uciekła od niego na może dziesięć metrów, po czym usłyszał
charakterystyczny dźwięk.
Przeteleportowała się gdzieś.
A on został sam.
~~~~~~
Witam.
Naprawdę BARDZO przepraszam Was za przerwę- szczerze
nie chciałam czegoś takiego. Jednak, jak może zauważyliście, mój blog był
nieoficjalnie zawieszony. To wszystko przez to, że chyba właśnie przeżyłam
najtrudniejszy semestr w moim życiu; rozumowanie moich nauczycieli było mniej
więcej takie: „Ojej, biedne dzieci mają już tyle do nauki… Pewnie nie zauważą,
że dowalę im jeszcze mały teścik.” W dodatku SoZu się wycofał, a z moim
komputerem było, jakby to ładnie powiedzieć, słabo. Wiecie, zawieszanie się,
kasowanie części plików (w tym dwukrotnie tego, co przeczytaliście powyżej),
samodzielne wyłączanie się. Na szczęście, już takowych problemów nie mam, a i
czasu mi się trochę zwolniło, więc obiecuję o wiele częściej zaglądać na bloga.
:D
Pozdrawiam wszystkich czytelników,
Spektra Meron :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz