2013-12-24

Rozdział VIII (Wesołych Świąt!)

Wesołych Świąt Wszystkim!

Moi kochani czytelnicy!
Mikołaja w domku,
Upominków ile się da,
Cukierków trzy skrzynki,
Pięciometrowej choinki,
Przed domem śnieżnego bałwana
I sylwestra do białego rana!
Białych Świąt (o tym zapomnieć się nie da),
Petard kolorowych sto,
Ach! I jeszcze Wam się pewnie przyda
Do pełni szczęścia właśnie to:

Hermiona znalazła się na dobrze znanej jej ulicy; przechodziła tędy nawet po pięć razy dziennie, kiedy szukała rodziców. Jak to możliwe, że ich tu nie znalazła? Z łatwością znalazła ulicę O’Riordan 64. Był to mały domek z ogródkiem. Jego ściany były ulubionego koloru jej taty: miętowe. Za oknami widać było koronkowe zasłonki; z pewnością robotą jej mamy. W ogrodzie rosły tulipany i narcyzy- jak mogła tego nie zauważyć? Jakby świadomie zostawili wskazówki, jakby chcieli, żeby ich znalazła… A ona jak idiotka nie przeszukała dokładnie okolicy.
Dziewczyna poczuła w ustach gorycz- była taka głupia… Taka bezsilna… Praktycznie dostała swoich rodziców na talerzu, a nie mogła ich znaleźć przez tak długi czas…
Postanowiła jednak nie zajmować się teraz rozmyślaniem- jeszcze mogła coś zrobić, jeszcze była szansa, jeszcze nie wszystko stracone. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Starając się przybrać odważny i pewny siebie wyraz twarzy, co najprawdopodobniej jej nie wyszło, wkroczyła przez, jak się okazało, otwarte drzwi, do domku na O’Riordan 64.
Od razu, gdy znalazła się w środku, uderzyły ją dwie rzeczy: po pierwsze zapach- pachniało bowiem śmiercią, a raczej śmierciożercom. Cały dom przesiąknął tym zapachem. A po drugie… coś, czego jeszcze nie mogła dobrze zidentyfikować. Jakby coś było nie w porządku z tym zapachem śmierci, jakby coś się z nim kłóciło.
Poszła dalej. Gdy weszła do pomieszczenia, które wydał jej się salonem, usłyszała krzyk, który dobiegał z piętra wyżej. Szybko znalazła schody i mimo trzęsących się z przerażenia nóg, wbiegła po nich. Rozejrzała się po korytarzu, w którym się znalazła i już miała przez niego przejść, gdy ktoś założył jej ramię na szyję, a dłoń drugiej ręki zamknęła jej usta. W tej chwili ten ktoś mógł spokojnie ją udusić, nie martwiąc się o to, że sprowadzi na siebie niepotrzebnie czyjąś uwagę.
Po chwili poczuła mocne szarpnięcie w tył, a potem nieznajomy (chociaż jakoś wale nie chciała go bliżej poznawać) wypuścił ją i popchnął na jakiś mebel. Krzyknęła z bólu, kiedy uderzyła głową o twarde drewno. Przymknęła oczy, żeby pokój przestał wirować, a gdy już była pewna, że czuje się lepiej, otworzyła je. Udało jej się usiąść. Głowa pulsowała bólem, ale nie przejmowała się tym. Rozejrzała się po pokoju i ujrzała… choinkę przystrojoną na czerwono, biało i zielono, a pod nią prezenty. Po chwili spojrzała na tajemniczego gościa, który okazał się Świętym Mikołajem i wyciągał w jej stronę rękę. Już chciała ją złapać i wstać, ale zauważyła, że jest w niej zwitek papieru. Wzięła go i rozwinęła. Była tam wiadomość:
„Drodzy czytelnicy,mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie za ten bożonarodzeniowy żarcik. Tak naprawdę wszystko od słowa choinka jest nieprawdziwe, a reszta to jak najbardziej tylko dalsza część opowiadania. Niedługo postaram się wstawić ciąg dalszy, ale dzisiaj mam SŚUG, czyli Syndrom Świątecznego Urwania Głowy. J WESOŁYCH ŚWIĄT
ŻYCZYSPEKTRA MERON :D ”

2 komentarze:

  1. HAHAHA- UWIEEELBIAM CIĘ!
    Za tego Świętego Mikołaja zakadam Twój fanklub!!!

    A cała reszta opowiadania- mistrzowska.
    Tylko by Draco uratował Mionkę za wczasu.... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wróć
    mildredred

    OdpowiedzUsuń