2014-08-15

Rozdział VIII

 Napastnik zniknął tak samo niespodziewanie, jak się pojawił. Hermiona rozejrzała się po pokoju. Był słabo oświetlony, jednak mogła zobaczyć nad sobą zarys ludzkiej sylwetki. Przez mocne uderzenie nie mogła zebrać myśli, jednak z tym człowiekiem było coś nie tak. Pomimo zamroczenie, jej umysł pojął, że powinna krzyczeć ze strachu. Tak też zrobiła. Wrzasnęła najgłośniej jak tylko mogła, a gdy krzyk nieco ją ocucił, jej głos jeszcze bardziej przybrał na sile, stał się płaczliwszy i urywany.
-Tato...- szepnęła, w przerwie między krzykiem a szlochaniem.
Wisiał. Jego oczy były nadal szeroko otwarte, tak samo jak usta. Jego luźno opuszczone palce u stóp lekko dotykały podłogi. Ktokolwiek go powiesił, wiedział, jak torturować ludzi.
Hermiona poczuła żółć podchodzącą jej do gardła. Nie mając siły na powstrzymanie się, zwymiotowała. Nie udało jej się zachować przytomności. I nie obchodziło jej, czy umrze.

***

Zmienił zdanie. Mimo, że zawsze zachowywała się tak w stosunku do niego, teraz było inaczej. Była zdenerwowana, ale nie z jego powodu. I to nadzwyczaj go zadziwiło.
Zły na siebie i na swoją ciekawość rzucił czar namierzający na mapę, którą nabył w mugolskim sklepie za mugolskie pieniądze (był z siebie niesamowicie dumny z tego powodu). Kiedy fioletowa kropka oznaczająca Granger pojawiła się na ulicy O'Riordan 64, Draco szybko aportował się tam.
Już przy wejściu dało się poczuć dziwny, odpychający zapach. Malfoy dobrze pamiętał go z sali tortur, gdzie jego ojciec często prowadził go, gdy był niegrzeczny.  Śmierć, pomyślał. Nie ośmielił się jednak wypowiedzieć swoich myśli.
-Lumos-szepnął.
Nacisnął klamkę. Ostatnio ludzie rzadko zamykają drzwi, stwierdził humorystycznie pomimo grobowej atmosfery. Gdy wszedł do środka, śmierć stała się niemal namacalna.
Wiedziony przeczuciem wspiął się po schodach wiodących na górę, gdzie odór nie pozwolił mu już zatrzymać jedzenia w żołądku.
Podszedł do jedynego otwartego pokoju. od korytarza nie oddzielały go żadne drzwi. Gdy tylko przekroczył próg, jego wzrok padł na postać wiszącą na żyrandolu. Spodziewał się tego, mimo wszystko widok ten nie należał do jego ulubionych. Potem jego wzrok zarejestrował krwawy napis "POLICZYMY SIĘ PÓŹNIEJ" wymalowany na podłodze. Nie chciał wiedzieć, skąd wzięła się ta krew.
Dopiero, gdy rozejrzał się po pokoju, ujrzał kulącą się przy ścianie drobną dziewczynę. Podszedł do niej.
- Granger?- zapytał. Nie zareagowała w żaden sposób.- Granger.- powtórzył. Nawet nie drgnęła.
Draco kucnął i podniósł jej wtuloną w kolana głowę. Jej oczy były zamknięte. Jakimś cudem udało jej się utrzymać taką pozycję pomimo utraty przytomności, pomyślał.
Postanowił jej nie budzić. Nie chciał, żeby zaczęła płakać, albo- co gorsza, mówić. W tej chwili nie chciał słyszeć jej bardziej niż zwykle. Niech leży tu sobie, a on przeszuka mieszkanie.
Większość pokoi wyglądała zwyczajnie, jednak gdy wszedł do kuchni zauważył zarys kobiety opartej o szafkę. Wiedział, że nie może być żywa; śmierciożerca nie zostawiłby po sobie świadka.
Mimo, że nie wyczuwał w domu żadnego śmierciożercy, nerwowo rozejrzał się dookoła, po czym podszedł do kobiety. Chwycił ją za ramiona i obrócił twarzą do siebie. Jej głowa opadła do tyłu. Draconowi zrobiło się niedobrze. Jej twarz był poorana milionami głębokich cięć, a z klatki piersiowej ziała krwawa dziura.
Ślizgon odepchnął od siebie ciało i odwrócił się do niego tyłem. Jednym, ostrym ruchem różdżki wyczarował trumnę, drugim przeniósł do niej kobietę i zamknął wieko. Potem, starając się ignorować okropny smak w ustach, przemaszerował sztywno do pokoju, w którym znajdował się mężczyzna i uczynił to samo.
Z pomocą magii zaniósł trumny do małego, zielonego ogródka i wykopał dół, w którym miały spocząć ciała zmarłych.
Już po chwili grób był zakopany, a Malfoy gotowy do teleportacji. Nagle przypomniał sobie jednak o pewnej Gryfonce skulonej gdzieś na pierwszym piętrze. Nie chciało mu się po nią iść- kiedy się obudzi, będzie strasznie ględzić. Ale może to będzie mój pierwszy krok do zmiany, którą już od tak dawna planuję?
Wszedł z powrotem do domu.
***
Hermiona obudziła się ze snu i niemal od razu przypomniała sobie wydarzenia z O'Riordan 64. Otworzyła oczy i jej umysł zarejestrował, że już nie była w tamtym domu. Znajdowała się teraz w pokoju z błękitnymi ścianami i jasnymi, starodawnymi meblami. Spróbowała podnieść głowę, jednak ta bolała ją zbyt mocno.
Z chwilą, w której ponownie opadła na poduszkę, Gryfonka zasnęła.
***
Siedział przy niej cały czas, chociaż nie wiedział, dlaczego. Gdy następnym razem się obudzi, powie jej, że ma się wynosić. Dlatego też kiedy tylko znowu otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej, natychmiast podszedł do niej. Kiedy zobaczyła go, jej oczy otworzyły się szerzej, ale nic nie powiedziała.
-Czy czujesz się na tyle dobrze, żeby stąd pójść?-zapytał. Przytaknęła.- Więc się pośpiesz- rzucił, na co ona jedynie spojrzała na niego trochę gniewnie i pokiwała głową. Było coś dziwnego w jej zachowaniu. Pojedynczym, szybkim ruchem odkryła się i wyskoczyła z łóżka. Zmieniła swoje pomięte, brudne obranie na inne, wyczarowała grubego, suchego naleśnika, którego ugryzła ze smakiem, po czym zaczęła iść szybkim krokiem w stronę wyjścia z pokoju.
- Nie podziękujesz mi?- zawołał za nią Draco. Hermiona zjawiła się tuż przed nim z cichym trzaskiem, świadczącym o teleportacji. Milczała.
- Czemu nic nie mówisz?- zapytał, zirytowany. Miał nadzieję choćby na jakąś docinkę, a ona akurat dzisiaj musiała się obrazić.
Wolałabym, żebyś mnie tam zostawił, rozbrzmiał znajomy głos w jego głowie.
- Wtedy mogłabyś umrzeć.- stwierdził.
Chyba właśnie tego życzyliby sobie twoi kumple, śmierciożercy, usłyszał.
Potem zniknęła.

***
Hej, przepraszam, że tak długo. Musiałam jednak przestudiować moje wszystkie notki i notatki dotyczące tego bloga, żeby znowu się w niego wczuć i przypomnieć sobie wszystko. Notka nie wnosi za wiele, ale była mi potrzebna do dalszej akcji. Na razie wstawiam bez sprawdzania, potem pewnie uda mi się to poprawić :) (mimo wszystko mam nadzieję, że nie ma zbyt dużo błędów).
I pamiętajcie:
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
S. :)

1 komentarz: