2013-08-28

Rozdział IV

-O, Merlinie...- zdołała wyszeptać. Był kilkakrotnie bledszy niż go zapamiętała. Jedynym żywszym kolorem na twarzy były liczne, głębokie rany. Dużo schudł, co poznała po zapadniętych policzkach i kościstych dłoniach. Jego włosy były matowe, pozlepiane w strąki przez pot i brud. Nie mogła znieść tego widoku. Chwilę rozmyślała, czy zawieźć go do Munga lub po prostu po chamsku zostawić tam, gdzie się spotkali (co on na pewno uczyniłby na jej miejscu), czy też może zostawić go u siebie, aż będzie w stanie zdenerwować ją tak, że z przyjemnością pomoże mu znów wrócić do stanu letargu. Z niemałym zdziwieniem stwierdziła, że najbardziej pasuje jej trzecia opcja. Czuła się dziwnie zobowiązana, mimo, że przed nią leżał jeden z jej największych wrogów. Pomyślała jednak, że skoro taką ma zachciankę, to dlaczego nie? Kiedy już wyzdrowieje, obrobi mu ten arystokratyczny tyłek tak bardzo, że przez miesiąc nie będzie mógł na nim usiąść. Uśmiechnęła się na tę myśl.
Jeszcze chwilę przyglądała się Malfoyowi, a potem przykryła go kocem i poszła spać.

***
Składniki do odprawienia rytuału:
* włos osoby, która ma zapomnieć
* dwie świece (białe)
* błękitny płomień
* pięć cali pergaminu

- Jeszcze tylko włos...- szepnął Ron.

***

Przez dwa dni Malfoy nie wydobrzał ani trochę. Hermiona była zła na niego, za to, że przez jego osobę traci cenny czas i na siebie, bo ma zbyt miękkie serce i nawet wrogiem się zaopiekuje. Kiedy po raz setny zadawała sobie pytanie, czemu go tu nie zostawi, a potem odpowiadała, że mu nie ufa, usłyszała cichy jęk. Od razu poderwała się z krzesła, na którym siedziała i pochyliła się nad Malfoyem. Ten znów jęknął, a na jego policzki wstąpił niezdrowy rumieniec.
- Nie, nie pokazuj mi tego...- szepnął bardzo cicho. Hermiona zmarszczyła brwi ze zdziwieniem: ktoś naprawdę mu coś pokazuje, czy to tylko bełkot spowodowany gorączką. Ręką zmierzyła temperaturę, a po chwili odskoczyła od jego czoła. Był tak rozpalony, że nie dało się go dotknąć!
-Nie!- wrzasnął nagle Malfoy. - Zostaw ją w spokoju!
Zmarszczka na czole dziewczyny pogłębiła się. Jak na bredzenie, są to bardzo składne zdania.
Postanowiła zajrzeć do umysłu Dracona. Ostatni raz spojrzała na chłopaka i aż dech jej zaparło ze zdziwienia: po jego policzkach płynęły łzy. Wiedziała, że oklumencją może dodać mu bólu, mimo to chciała spróbować.
Wniknęła do jego głowy. Pierwsze, co zobaczyła, to była... ona sama, w chwili torturowania przez Bellastrix. Z jej oczu toczyły się łzy, a ciało zwijało z bólu. Potem usłyszała znajomy śmiech należący do tej właśnie okrutnej kobiety. Zajrzała głębiej i ujrzała mniejszą wersję Malfoya, który zwinął się w kłębek na ziemi i cicho szlochał.
- Ona znowu to robi! Pomóżcie mi, proszę...- powtarzał w kółko jak mantrę.
Kiedy zrozumiała, o co mu chodzi, natychmiast uciekła z jego myśli.
- Jak mogłam być tak głupia, żeby tego nie zauważyć?- szepnęła do siebie.
Szybko przypomniała sobie formułę "Wyganiacza", zaklęcia, które wygania duchy z głowy i odsyła na drugą stroną. Wykonała odpowiedni ruch ręką i  wyszeptała zaklęcie:
-Relinque corporis sui. - Powtórzyła to zdanie jeszcze dwa razy, po czym wrzaski ucichły.
Malfoy otworzył oczy.
~~~~~~~~~~
Na początku chcieliśmy bardzo podziękować za nominację do Liebster Award. To wiele dla nas znaczy. (odpowiedzi pojawią się niedługo)
Co do rozdziału, zauważyliśmy, że jest krótki, ale chcemy "porcjować" to, co napisaliśmy w ciągu tych dwóch tygodni :).
SPECJALNA WIADOMOŚĆ!
Zapomnieliśmy, że należałoby Was powiadomić, że SoZu to chłopak. Na początku w ogóle nie pomyśleliśmy o tym, żeby to napisać, mimo, że Dramione jest opisywane raczej przez dziewczyny. Spektra oczywiście jest dziewczyną:)
Przepraszamy, że przypomnieliśmy sobie o tym tak późno :)

1 komentarz: